“Wczesny ranek 1 września 1939 r. – gdzieś w dali słychać w powietrzu huk motorów, a po chwili wielkie detonacje. Wojna! Pierwsze bombardowania lotniska w Krośnie. Latające bombowce niemieckie społeczeństwo początkowo uważa za próbne ćwiczenia. Późniejsze godziny wyjaśniają całą prawdę. Lotnisko w Krośnie zbombardowane, w personelu lotniczym są ranni i zabici. Następne dnie przynoszą smutne wieści. Radio informuje o zmiennych walkach. Ludzie mimo wszystko nie załamują się, solidarnie wykonują zarządzenia władz.
Na dzień 3 września władze wojskowe zarządzają pobór koni i podwód w całym powiecie. Z terenu Gminy Haczów Komisja Wojskowa na przeglądzie w Brzozowie wyznacza kilkadziesiąt najlepszych koni z uprzężą i wozami, które z miejsca przejęło wojsko. Mimo to u właścicieli nie zauważa się większego żalu – wszystko dla Ojczyzny. Za pobrane konie i sprzęt otrzymali tylko kwity.
5 września pojawiają się pierwsi uciekinierzy z zachodu zdążający przez Haczów – Trześniów na wschód. Tam nad Sanem obiecywano wstrzymać Niemców. Wójt zamierza zorganizować dla uciekinierów punkt posiłkowy, przygotowuje większą ilość chleba i myśli utworzyć dla nich przejściowe kwatery. Sytuacja z dnia na dzień poważniejsza.
8 września w Haczowie odbywa się pogrzeb żołnierza – haczowiaka z Obrony Narodowej Stanisława Wojtunia, zabitego na granicy polsko-słowackiej, którego zwłoki przywieziono do Haczowa jako pierwszą ofiarę wojny. Cała ludność Haczowa uczciła manifestacyjnym pogrzebem.
8 września – ostatni dzień wolności. Na zarządzenie władz, miejscowy Posterunek Policji Państwowej pali swe akta i wyznaczonymi furmankami wyjeżdża do Brzozowa, a z Brzozowa wraz z władzami powiatowymi dalej na wschód. Wieczorem mieszkańcy gminy starsi i młodzież grupowo bądź pojedynczo, furmankami, rowerami i pieszo opuszczają swe rodziny. W domu pozostałe żony i dzieci oraz starsi ludzie czekają dnia następnego. W noc pełną niepokoju dochodzą donośne wystrzały. Jeszcze przechodzą małe oddziały wojskowe w kierunku na Brzozów – Sanok. Nad ranem strzały słychać z niedalekiej odległości oraz widać łuny pożarów w stronie zachodniej. Ludzie z trwogą zachowują swój dobytek gdzie mogą.
9 września 1939 r. pierwsza w godzinach rannych niemiecka grupa motorowa krótkim ostrzelaniem wieży kościelnej wjechała do Haczowa, a przez Haczów dalej na wschód z wielką dumą i butą szwabską. W godzinach popołudniowych część oddziałów rozlokowała się w centrum wsi, zajmując ogrody i pobliskie budynki.
Odtąd zaczęła się już niewolnicza okupacja dla społeczeństwa całej gminy. We wsiach oddalonych od główniejszych dróg jak Zmiennica, Malinówka i częściowo Jabłonica Polska jeszcze przez kilka dni nie widzieli Niemców, gdyż tam żadne oddziały nie przejeżdżały i nie kwaterowały, a przez Haczów, Trześniów na Brzozów kolumny samochodów i czołgów zawalały drogi. Wywieszone flagi ze swastykami kłuły w oczy. Dźwięki orkiestr wojskowych targały nerwy. Społeczeństwo czuło się, jakby zapadła się ziemia i zginął świat…”
Władysław Rozenbajgier – Projekt Kroniki Gromady Haczów – rękopis s. 14-15. Dzięki uprzejmości Pana Mieczysława Józefczyka (maszynopis – UG Haczów).
Fotografia dzięki uprzejmości Panów Janusza Szubra oraz Michała Tabisza.
pierwszy raz widzę sfastykę w Haczowie. nie natknąłem się wcześniej na oficjalne relacje nt. okupacji w Haczowie. z opowieści znam te czasy w kontekście losów rodzinnych, tragicznego losu kilku żydowskich rodzin, kontyngentu wobec Niemców i okresu „jak Ruscy przyszli” – dużych problemów ze zbiorem płodów rolnych z pola, w tym ostrzału mojego rodzinnego domu i Lipczyńskich z powodu wycofujących się żołnierzy niemieckich. liczę że coś się pojawi na planowanej przez GOK wystawie na 11.listopada.